Skontaktuj się z nami: +48 75 75 102 23

75 LATA FIRMY LINGEMANN

Lingemann GmbH została założona w 1946 roku. Z okazji jubileuszu 75-lecia firmy prezes zarządu Alexander Pawel odpowiedział na kilka intrygujących pytań i uchylił podwoje historii świata Lingemanna.

Najpierw trzeba zakwestionować wszystko to, co działo się do tej pory i absolutnie nie wierzyć, że to może się tak toczyć przez kolejne 30 lat.

Raczej wątpię, czy były wielkie wizje. W roku 1946 dopiero co skończyła się II wojna światowa, panował potężny brak wszystkiego i każdy próbował znaleźć drogę ku własnej przyszłości. Do tego przedsięwzięcia przyłączyli się także ówcześni założyciele. Z tego, co udało mi się jeszcze odtworzyć, to pochodzili oni z rzemiosła zajmującego się wytwarzaniem narzędzi: mieli wizję zaopatrywania przemysłu, który wtedy delikatnie odżywał, w potrzebne mu urządzenia. Tym samym główne wyzwanie polegało na tym, aby małe ilości tego, co można było rozprowadzić,
w ogóle najpierw znaleźć. Mówimy tutaj o absolutnym rynku sprzedającego, bo częstokroć królem był ten, kto cokolwiek dostał. Przypominam sobie opowieści mojego dziadka, że w latach 60-tych i 70-tych obroty miesięczne były warunkowane tym, od którego momentu pracownicy nie mieli już ochoty wystawiać faktur w soboty. Bo oni mogli wystawiać faktury bez przerwy.

Byłoby arogancją mówić o 75 latach, gdyż mój pierwszy dzień pracy minął 30 lat temu, z których 20 lat jestem członkiem zarządu. (Alexander Pawel śmieje się)

Ale to, co mogę powiedzieć – że Lingemann był zawsze hurtownikiem odznaczającym się rodzinnością i przynależnością do przedsiębiorstw średniej wielkości, mającym raczej charakter zaopatrzenia ogólnego. Dostarczaliśmy towar wszystkim: od klientów indywidualnych aż do wielkich producentów samochodów. Wcześniej postrzegaliśmy się jako zaopatrzenie w wymiarze czysto lokalnym. Motywem przewodnim, który towarzyszył Lingemannowi, była myśl o zaopatrywaniu w artykuły zaopatrzenia technicznego dla klientów lokalnych.

W końcu lat dziewięćdziesiątych nadszedł koniec tego modelu. Koncentrowaliśmy się coraz bardziej na przemyśle, a zasadniczo myśl o zaopatrywaniu w wymiarze lokalnym była zastępowana coraz to bardziej perspektywą dla całych Niemiec, a potem Europy. To jest rozwój Lingemanna.

Coraz mniej. Jestem przekonany o tym, że jest niezwykłą naiwnością stałe przywoływanie spraw z przeszłości i przekładanie tych doświadczeń na przyszłość. Oczywiście mówimy o tradycjach, z których można być dumnym. Przykładowo dla zabawy oszacowaliśmy wysokość sumy wynagrodzeń, które Lingemann przelał swoim pracownicom i pracownikom. Mówimy tutaj o grubo ponad 100 milionach euro – tak patrząc można być dumnym z osiągnięć minionych 75 lat.

Jednakże jestem bardzo sceptyczny jeśli chodzi o przenoszenie wartości
z przeszłości na przyszłość. Takie wartości jak lojalne i wierne zachowanie to rzeczy, które będą ważne także w przyszłości. Zmienia się jednak tak wiele, coraz więcej technologii dysruptywnych rozsadza stare rynki i zmienia wszystko już teraz. Dlatego wszystko, co do tej pory istnieje w postaci skarbów doświadczenia, należy stale kwestionować, niektóre kwestie są sprowadzane przez nowe technologie nawet do absurdu. Krótko mówiąc: to, co wcześniej uchodziło za nieodzowne, dzisiaj często nie istnieje. Jest to niezwykle trudny temat, bo w konsekwencji mało kto chce się z tym pogodzić. A jednak uważam, że to się właśnie stanie. (Alexander Pawel popada w zadumę).

Jestem przekonany, że zasadnicze cechy charakterystyczne takie jak punktualność i pracowitość, wszystkie te rzeczy, brzmiące dzisiaj tak staroświecko, będą potrzebne także w przyszłości. Ale pod tokiem rozumowania, że doświadczenie należy postrzegać jako szczególny skarb, który należy zachować, to bym już się nie podpisał. Dzisiaj doświadczenie często stanowi nasz największy balast, gdyż myślimy po prostu, że to, co robiliśmy przez 20 lat, będzie dokładnie tak funkcjonować przez kolejne 20 lat.

Doświadczenie jest zasadniczo czymś wartościowym i pozytywnym. W zakresie zawodowym należy je jednak przyjmować z największą ostrożnością.

Tym, co chętnie wspominam, jest nasza uroczystość 50. jubileuszu, jeszcze przed przełomem tysiącleci w Kölner Gürzenich. Stać na scenie przed niemal 1200 ludźmi a następnie bawić się z grupą Höhner (zespół muzyczny z Kolonii). Muszę przyznać, że jest to przeżycie zapadające w pamięć na zawsze. (Alexander Pawel mówi z wdzięcznością)

Wiele zebrań działu sprzedaży, które merytorycznie były wyczerpujące, ale jednocześnie niesamowicie płodne i wesołe, też się do tego zaliczają. Generalnie można powiedzieć, że naszą wolą było od zawsze dużo pracować, ale z drugiej strony mieć także przyjemny i przede wszystkim ludzki klimat. Wyzwaniem jest przy tym, aby nie za szybko popaść w wygłupianie się – tego nigdy nie zakładaliśmy, ale niestety nie każdy to rozumie. Poza tym chętnie też wspominam chwile, w których dostawaliśmy wytęsknione zlecenie od klienta, o które tak długo walczyliśmy. Są takie chwile, które miło wspominam.

Największym sukcesem było to, że udało się nam wtedy przekształcić klasycznego miejscowego handlarza kilku grup towarowych w dostawcę na całe Niemcy, a po części także na Europę, który myśli poza kategoriami grup towarowych, który uwzględnia zarówno procesy logistyczne i do swoich koncepcji włącza też tzw. ostatnią milę. A więc zasadniczo dokładnie to, czego dzisiaj znowu nam potrzeba. Przypominam sobie jeszcze dokładnie, jak na początku, w pierwszym czy drugim roku słyszałem ze wszystkich stron: „To się nie uda“, „To, co chcecie zrobić, jest niemożliwe!“, „Jedna firma nie może dostarczać wszystkiego!“. A teraz pokazaliśmy, od wielu lat, nawet dziesięcioleci, że to jednak da się robić. Ale na początku pojawiał znaczny opór ze wszystkich stron.

Faktycznie to nie inwestorzy obawiali się tej transformacji. Oni rozpoznali konieczność. Największą siłą przekonywania trzeba było wykazać się przed pracownikami i pracownicami oraz w równej mierze przed klientami, bo było to całkowicie niezwykłe. Dodatkowo, jeśli stale się sugeruje, że pewni dostawcy dostarczają dane artykuły i grupy towarowe oraz że do innych usług potrzebni są inni dostawcy – to jest to całkowita nowość: „Ale że co, jeden może teraz to wszystko zrobić?!“, „Dlaczego teraz nagle on może zrobić jedno tylko wydanie towaru?!“, „Ale jak, do tego potrzebuję przecież innego usługodawcy?!“, „Dlaczego teraz może robić to ten sam?“.

Długi oddech, cierpliwość i przekonywanie. Ale nie mogłem też zaniedbać pracowników. Oczywiście są problemy, które się zna i z którymi się walczy całe lata, ale które są czasem dla nas przyjemniejsze niż ryzyko i odwaga, jaką trzeba zebrać, aby wypróbować coś nowego. Ale i przez to musiał przejść mój zespół. (Alexander Pawel uśmiecha się)

Zawsze miałem pewną taką maksymę, przy czym może ona być oczywiście nieprawdziwa: mając poczucie, że zmierza się ku przepaści, nie rozwiąże problemu zwalnianie biegu czy robienie mniejszych kroków. To faktycznie nieco opóźni moment, ale zasadniczo nie będzie mogło zapobiec dramatowi. A więc - aby pozostać przy tej metaforze - lepiej skręcić i lepiej nagle znaleźć się w dżungli. Nie wiem wprawdzie, co mnie tam czeka. Ale wiem dokładnie, co by się stało, gdybym tego nie zrobił. Kiedyś spadnę. Ewentualnie spróbuję może odsunąć ten moment
o pięć lat, a potem jeszcze o trzy, ale kiedyś spadnę bez żadnych wątpliwości. A więc muszę skręcić. To opisywano już często jako bardzo odważne. Ja to postrzegam nieco inaczej, gdyż dla mnie konsekwentnie jest to przemyślane do końca – a więc skręcić.

I dokładnie to dzieje się dzisiaj znowu. Stwierdzamy, że z naszymi starymi modelami biznesowymi dochodzimy do ściany, a do tego sytuacja rozwija się tak, że nie mamy na to żadnego wpływu. Tak to się z czasem dzieje. Dlatego musimy się zastanowić, jak możemy się z tym uporać, jak możemy temu sprostać? To jest moje podejście i kierunek, który chciałbym obrać.

Dokładnie z tego jestem dumny, że wtedy udało się nam zrealizować tę transformację. Niezwykle ważny projekt, bo dokładnie to realizujemy właśnie znowu. Po raz drugi.

Dla innych przedsiębiorstw jest to premiera. Tak na to patrząc można prawie powiedzieć, nam jest łatwiej, bo mamy wiedzę, że coś takiego może się udać. Bo nam się to już raz udało!

Kolejnym projektem jest dokładnie ta transformacja. Jako już nieco posiwiały, raczej bezwłosy człowiek – a nawet zupełnie bezwłosy, przynajmniej na łepetynie (Alexander Pawel się śmieje) – pokazać jeszcze raz, że dokładnie to się udaje, że właśnie trzeba się przestawić. Zwłaszcza, aby jako 52-latek móc być tym wzorem. Bardzo mnie drażni, że często właśnie moje pokolenie rozpaczliwie wije się i kurczowo chwyta brzytwy. Tak dalej być nie może, oni to wiedzą od dawna.
A jednak jakoś pozostaje nadzieja, że akurat mnie będzie mógł minąć ten kielich. Ale jakie następstwa będzie mieć to trzymanie się za kolejne 10 lat? Jakie kłody będziemy rzucać pod nogi następnym pokoleniom przez sztuczne wstrzymywanie transformacji? Czy może to nawet doprowadzić do tego, że przedsiębiorstwo w ogóle już sobie nie poradzi? Uważam to za niezwykły brak skrupułów.

Dlatego chciałbym niejako sam dać przykład. Pokazać innym, że nie możemy tak dalej pracować. Dzisiaj musimy się skupić na innych rzeczach. Rzeczy, które kiedyś były niezwykle ważne, nie mają już dzisiaj dużego znaczenia. Aby dokładnie dać ten przykład, wkroczyć na nową drogę, to jest największe wyzwanie, jakiemu chciałbym stawić czoła.

Wszystko idzie do przodu. Spojrzenie w sferę prywatną pokazuje to znakomicie – jak rezerwowało się podróż 20 lat temu, jak wielu ludzi rezerwuje ją dzisiaj? W sferze prywatnej bardzo chętnie przyjmujemy zmiany. Każdy ma dzisiaj smartfona, jasne, pewnie są wyjątki. Jednak w kontekście zawodowym chcielibyśmy, aby zmieniło się możliwie niewiele. Jak pasuje to jedno z drugim?

My, ludzie, często wpadamy w nasze stare schematy. To jest jak klatka, która nas trzyma w niewoli – „przecież zawsze tak było.“

Możliwość kształtowania – to jest bez wątpienia coś, co mi bardzo odpowiada. Absolutnie nie czułbym się dobrze, gdybym musiał pracować w bardzo wąskim zakresie otoczonym ścianami ze wszystkich stron. W ogóle bym nie umiał. To stworzyłoby błyskawiczne problemy. A teraz zdradzę tajemnicę. Na początku mojej kariery zaproponowano mi umowę na stanowisko prezesa zarządu na bardzo długi okres. Bez efektu, bo radykalnie go odrzuciłem. Nie może to trwać dłużej niż trzy lata, w przeciwnym razie nie ma nawet sensu pisać umowę. Mogłem tylko wypowiedzieć ostrzeżenie, że prawdopodobnie ktoś by się cieszył wyrzucając mnie już po pół roku. Ja tak naprawdę nie nadaję się do pracy w koncernie. Tego potencjalny partner umowy nie chciał nawet zrozumieć. Myślę jednak, że potrzebna jest samoocena. Jestem wolnym duchem, muszę mieć po prostu możliwość tworzenia – to kocham w mojej pracy. Sprawia mi wielką radość wspieranie pracowników. Ok – cieszy mnie mniej, gdy to się nie udaje. (Alexander Pawel zdziwiony).

Ale właśnie to rozwijanie daje dużo radości – naprawdę niechętnie bym z tego zrezygnował.

Po pierwsze zdrowia, w pierwszej kolejności oczywiście dla mojej rodziny. W następnym kroku dzielnie włączę wszystkich innych na świecie, dobrze wiedząc, że jest nierealistycznie szlachetny cel. Zdrowie jest czymś, co wraz z wiekiem ceni się coraz to bardziej. My ludzie jesteśmy nieco śmieszni: dopóki nam dobrze idzie, temat zdrowia nie jest aż tak ważny. Jednak kiedy coś nie działa, ten temat uzyskuje zupełnie nową rangę w naszym życiu. W takim względzie jest to dla mnie najważniejsze.

Myślę, że my w naszym kraju nie wiemy już jak doceniać fakt, że żyjemy w okresie najdłuższego pokoju jaki był kiedykolwiek dany. Czegoś takiego nie było jeszcze nigdy! Wiele pokoleń, nawet mój rocznik, nie znają czegoś innego. Myślę, że to obecnie jest już jakiś problem, gdyż myśl o kulisach wojny stała się w Niemczech abstrakcją. Patrząc jednak wokoło, ile wojen toczy się wokół nas – to już wcale nie jest aż takie abstrakcyjne. Dla nas życzyłbym sobie, aby pokój utrzymywał się jeszcze długo.

Czego życzę sobie jeszcze w przyszłości? Rozsądnego balansu między tym, co jest potrzebne gospodarczo, a tym co powinno być zrealizowane pod względem ekologicznym. Aby ten świat istniał jeszcze za sto lat. Bo ja też mam dzieci, a co one mają robić w świecie, w którym nie warto będzie żyć za 30 lat?

Kolejnym życzeniem jest nieco więcej zrozumienia pokoleń dla siebie nawzajem. Patrząc wokół siebie widzę wielu młodych ludzi z ekstremalnymi wyobrażeniami: odwrotnie zaś istnieje sporo ludzi w zaawansowanym wieku, którzy niestety też mogą być bezwzględni. Bezwzględność w ruchu drogowym czy też niestety w reklamie. Mentalność „najpierw ja“ i gonitwa za pieniądzem są atrakcyjne – to straszne, że coś takiego jest w ogóle postrzegane jako wartość, do której się dąży. Każdy walczy dla siebie – zespół jest obojętny – czegoś takiego mam dosyć. Niestety objawia się to również podczas pandemii. Oczywiście nikt nie nosi maseczki z przyjemnością. Ale jeśli przez jej noszenie mogę zapobiec czemuś znacznie gorszemu, to ją po prostu noszę. Nie można zaprzeczać, że tak dużo osób zmarło.

Narzekamy na wysokim poziomie, naprawdę nam się dobrze powodzi. Dlatego powinniśmy być bardziej wdzięczni.

Podsumowując: życzyłbym sobie, aby coś się zmieniło. A jednak mam wątpliwości. Czy staję się przez to to pesymistą czy realistą? (Alexander Pawel zamyśla się) Właściwie zawsze byłem optymistą, a jednak dokładnie w tym miejscu nie mam zbyt wielkich nadziei. Musimy spojrzeć w lustro: jaki jest nasz wkład w przyszłość?

O wiele za często. (Alexander Pawel śmieje się). Jeśli mam to szczerze ocenić: na pewno setki razy dziennie. To mnie denerwuje, bo z jednej strony pokazuje to, jak zależni jesteśmy obecnie od techniki. Od takiej małej rzeczy, to niepojęte. Myślę, że nie ma godziny, aby nie spojrzeć na smartfona – są godziny, w których spojrzenie jest skierowane na ekran 20, 30, 40 razy. A to będzie narastać. WhatsApp np. zyskuje na znaczeniu także na płaszczyźnie zawodowej, czy tego chcemy czy nie. Pisze się mniej e-maili. (Alexander Pawel patrzy na swoją komórkę) Właśnie się skarżę, a znowu to zrobiłem. (Alexander Pawel śmieje się).

Ale jedną rzecz uważam nadal za ciekawą. Prywatnie przebywam dużo na łonie natury i czasem się zdarza, że zapominam smartfona w samochodzie. Myśl, że trzeba by się wrócić ze sto metrów – o, nie, dziękuję! Dowód: mogę sobie poradzić bez niego także przez trzy lub cztery godziny.

Ostatnio słyszałem w radiu, że w ramach testu odebrano młodzieży komórki na sześć godzin. Następstwem tego było załamanie nerwowe z wodospadem łez. Niepojęte! Tego dnia siedziałem sam w aucie i głośno się śmiałem – ludzie wokół mnie uważali mnie pewnie za wariata. Do czego żeśmy doszli? To urządzenie nie może przecież tak bardzo mnie zdominować?!

Rezultat: często na nią patrzę – ale jestem wdzięczny także za przerwy.

HISTORIA

Showroom

Interaktywny showroom "Procurement Future" dla przedsiębiorstw przemysłowych otwiera się w Brühl

Czechy

Założenie Lingemann CZ s.r.o.

Założenie

Założenie spółki BOOSTRACK GmbH

Węgry

Założenie Lingemann Hungary Kft.

Założenie

Założenie Lingemann Service GmbH

Polska

Założenie polskiej spółki córki Lingemann Sp. z.o.o. w Polsce

Centrum Logistyczne

Otwarcie centrum logistycznego w Kraju Saary

Corporate Supplier Excellence Award

Otrzymanie Corporate Supplier Excellence Award 2009 od Procter & Gamble

Rumunia

Założenie Lingemann Beschaffungssysteme S.R.L. w Rumunii

Centrum logistyczne

Otwarcie centrum logistycznego w Bawarii

Administracja w Brühl

Przeniesienie administracji na Immendorfer Straße 2, Brühl

Fuzja obu firm

Przejęcie pozostałych 49% udziałów od Eisen Wichterich GmbH, zaimplementowanie pierwszego systemu shop-in-shop za granicą na terenie zakładu klienta w Belgii

System shop-in-shop

Nabycie 51% Eisen Wichterich GmbH i otwarcie pierwszego systemu shop-in-shop na terenie zakładu klienta w Brühl

Filia

Przejęcie Albert Büttgen GmbH i otwarcie pierwszej filii w Leverkusen

Certyfikacja

Pierwsza certyfikacja według DIN EN ISO 9002 jako siódmego przedsiębiorstwa w branży

Magazyn części

Przejęcie pierwszego magazynu części jednego z klientów

Zakres działalności

Przejęcie "narzędzi i maszyn" hurtownika Lange & Co z Wuppertalu

Dział specjalistyczny

Utworzono dział techniki powietrza sprężonego

Działy specjalistyczne

utworzono dla narzędzi i maszyn

Pierwsze zlecenie eksportowe

w historii firmy - do Hiszpanii

Nazwa firmy

Teraz firma nazywa się Lingemann

Założenie firmy

w starych halach targowych w Kolonii

Dzisiaj 1945

Twój sukces jest naszą pasją

Od 75 lat pasja oznacza dla nas dokładne przyjrzenie się Państwa firmie i jej wyzwaniom biznesowym, współpracę z Państwem w celu zidentyfikowania obszarów wymagających poprawy oraz opracowanie praktycznych rozwiązań dostosowanych do Państwa działalności.

Do górnej części strony